poniedziałek, 31 października 2011

Język turecki?

Zainstalowałam w końcu turecką czcionkę! Ciekawe, że dopiero teraz to zrobiłam. Już dawno miałam taki zamiar jednak nie wiedziałam jak to zrobić. W końcu się udało! Może to odwlekanie miało związek z moim "odejściem" od języka tureckiego? Przyczyn tego odejścia nie będę tu może teraz rozważać. Teraz powracam. Znowu zaczęłam dawać lekcje tureckiego po dość długiej przerwie. I chociażby z tej okazji należało uzupełnić brak.
Do tej pory używałam zwykłych liter międzynarodowych do zapisania tureckich słów. Można tak oczywiście robić i nie ma w tym nic złego. Dla osoby znającej turecki, tekst będzie zrozumiały. Jednak litery te różnią się. Dlatego w przypadku, gdy ktoś uczy się tego języka nie da się pominąć charakterystycznych dla niego znaków. Skoro już o nich mowa to wyglądają one tak:
ı, ö, ç, ş, ğ, ü, İ
Można je zapisać, jak już wspomniałam jako zwykłe: i, o, c, s, g, u i I, jeśli nie ma się tureckiej czcionki, jednak nie oznacza to, że można ich nie znać ucząc się języka tureckiego.
A może ktoś miałby ochotę tu oto w Cafe Hurriya przeczytać o tajnikach języka tureckiego? Nauczyć się go? Lub przynajmniej "liznąć" nieco by mieć pojęcie??

niedziela, 30 października 2011

Mam ochotę to napisać!

W ramach zbliżania się do spełnienia marzeń, po drodze postanowiłam "odhaczyć" pewną wiszącą nade mną sprawę. Mianowicie napisać i obronić (!), nie wspomnę ile zaległą, pracę magisterską. Nic tak nie blokuje na drodze do szczęścia jak niedokończone sprawy.
Można o tym nie myśleć, zepchnąć z powierzchni świadomości, zamieść pod dywan, ale i tak to będzie obecne w każdym kroku, w każdej myśli, w każdym spojrzeniu. Będzie treścią dni i nocy.
Trzeba się uwolnić od balastu jakim są wszelkie zaległości. Można oczywiście odpuścić i to też załatwi sprawę. Ale pozostawi po sobie posmak porażki.
O tak, wiem, że czasem trzeba umieć przegrywać. A wręcz myślę, że nie w ten sposób powinno się do tego podchodzić.  Robię to dla siebie. Bo chcę i już. Bo chcę zrealizować plan, którego się wcześniej podjęłam. Bo chcę być konsekwentna choć nie jestem. Bo aby dojść do jakiegoś punktu, trzeba po drodze pokonać różne etapy.
Zresztą... Przecież lubię pisać! Interesuje mnie to, o czym pragnę napisać.  Mam entuzjazm. Odczekałam już tyle, że zdążyłam się zregenerować (?). Zdążyłam nabrać rezerwy i świeżego spojrzenia. Mam ochotę to napisać i być z tego dumna. Nie chcę pisać byle jak. Nie lubię robić czegoś z poczucia obowiązku. Wtedy traci to dla mnie sens. Jeśli coś robię to muszę to robić z pasją.
A więc.. mocy przybywaj! Niech każda litera, każde słowo, każda strona będą przepełnione Tobą!
Spraw by pasja mną zawładnęła, by słowa same wypływały niemalże bezwiednie spod moich palców. Spraw by słowa same tworzyły następne i następne, by podążały za sobą lekko i swobodnie tworząc jedną, pełną i doskonałą całość.
Ta całość już istnieje choć jeszcze nie wyłoniła się spod powłoki pozornego nie-istnienia. Z łatwością pokonujemy granicę pomiędzy widzialnym i niewidzialnym. Litery spływają harmonijnym nurtem na ekran monitora. Wystarczy zamknąć oczy by ujrzeć całość.
Leży sobie na biurku pana profesora wyszczerzona w uśmiechu swoich ponad stu stron i pokaźnej bibliografii. Leży szczęśliwa, że dotarła z łatwością na miejsce przeznaczenia. Szczęśliwa, że jest piękna i doceniona. Nie było przeszkód, nie było trudności. Po prostu wypłynęła.

poniedziałek, 10 października 2011

Odrodzenie.

Zrzucam starą skórę. W końcu. Powoli.
Moje oczy powoli przyzwyczajają się do wyłaniającej się spod spodu nowej, świeżej, żywej skóry. Odzyskują blask. Tak bardzo przywykły do widoku zużytej skorupy..
Utraciły błysk, utraciły zdolność rozsiewania wrodzonej poświaty.
Teraz Światło.Teraz Siła. Teraz Oddech!
Odzyskane elementy.
Mam moc odradzania się!