Dawno nie siedziałam bezczynnie rodząc pomysły. Raczej nastawiłam się na realizowanie wcześniej urodzonych tudzież wszelakich spraw zaległych. I dobrze. Przez chwilę nawet miałam wrażenie, że coś się ze mną stało i że nie uda mi się wrócić do siebie, tej siedząco-myślącej, czasem piszącej, a czasem zwyczajnie odlecianej. Ale nie. Na szczęście wszystko jest na miejscu. A nawet jest lepiej. Bo z drugiej strony nie można cały czas być siedząco- myślącą istotą. Czasem trzeba pędzić, działać, odhaczać itp. Po to by później móc się delektować chwilą. Niestety ja nadal tkwię w nadmiarze wszystkiego. Jest tego mniej, ale i tak dużo za dużo. (Albo to moje subiektywne odczucie.) Mój udział w Projekcie Zmiana niesamowicie mi pomógł. Zresztą jeszcze się nie zakończył, a nawet myślę, że się właśnie rozwija. Ale odkąd przystąpiłam do projektu wiele się zmieniło i wiele poszło do przodu. I z tego się bardzo cieszę. Zresztą wcale nie jest tak, że przez ten czas pędziłam, działałam i odhaczałam. Było wszystkiego po trochę. Równowaga. Chwile spokojnego siedzenia i delektowania się. I chwile w biegu. Co ciekawe, wszystkie te momenty odebrałam pozytywnie i nie czułam się zestresowana pędząc, ani winna siedząc. I to najważniejsze.
A teraz sobie trochę choruję, co stworzyło okazję do tego posta. Dzisiejsze plany się zmieniły, dzięki czemu mogłam zostać w domu. Dawno nie słuchałam muzyki godzinami, dawno nie czytałam książki bez ograniczeń czasowych, dawno nie miałam chwili całkowitego wewnętrznego odpuszczenia, dawno nie tańczyłam...
Jest dobrze.